Z ostatniej chwili
Rosyjsko-chińska współzależność będzie się opierać na ropie Czytaj wiadomość >>> Pluralizm po europejsku: największa patriotyczna demonstracja w Europie prezentuje niepożądane wartości Czytaj wiadomość >>> ACTA 2.0 – czyli koniec wolnego Internetu Czytaj wiadomość >>> Polska przyjmuje jedną piątą wszystkich imigrantów przybywających do Europy Czytaj wiadomość >>> Kto próbuje prześcignąć Hitlera i Stalina w Polsce w tłumieniu Dnia Niepodległości? Czytaj wiadomość >>>

Rosyjsko-chińska współzależność będzie się opierać na ropie

gefira.org

fot. shutterstock.com

Mimo że Pekin jest dla Moskwy największym partnerem handlowym, podczas gdy Rosja jest dopiero w drugiej dziesiątce wśród chińskich importerów, Kreml stanowi strategicznie najistotniejszego kontrahenta, gdyż eksportuje najbardziej pożądany produkt – ropę – a chińskie zapotrzebowanie na ten surowiec rośnie. Jednak zwiększanie eksportu rosyjskiej nafty do Państwa Środka odbędzie się kosztem europejskich odbiorców.

Od 2015 utrzymuje się spadek chińskiego wydobycia ropy, a przecież zwiększenie inwestycji infrastrukturalnych oraz powiększanie strategicznych rezerw paliwa wzmaga popyt na nią, a zatem jej import. W 2017 Pekin stał się największym importerem nafty, wyprzedzając Stany Zjednoczone. Obecnie chińskie zapotrzebowanie na ten produkt zbliża się do 13 mln baryłek dziennie. Gefira już w marcu wyjaśniała, że ChRL stanie się przed 2025 największym konsumentem tego surowca, odpowiadając za 18-20% światowego zużycia.I tu olbrzymią role do odegrania ma Rosja, która już w 2016 stała się najważniejszym dostawcą ropy do Chin, przeganiając Arabię Saudyjską.

W ostatniej dekadzie Chiny kupują coraz więcej rosyjskiej ropy, mimo że Kreml wcale nie zwiększa wielkości jej eksportu, który wynosi około 5 mln baryłek dziennie. Jeszcze w 2009 takie kraje jak Polska czy Holandia importowały więcej rosyjskiej nafty niż Pekin, zaś już w 2015 wyprzedziły je Chiny i to one w 2017 miały ponad 20% udział w rosyjskim eksporcie tegoż surowca.


Pluralizm po europejsku: największa patriotyczna demonstracja w Europie prezentuje niepożądane wartości

gefira.org

Marsz Niepodległości: BÓG, HONOR, OJCZYZNA
fot. shutterstock.com

Podczas gdy w Paryżu prezydent Francji w trakcie uroczystości upamiętniających zakończenie I wojny światowej przekonuje o destrukcyjnym działaniu nacjonalizmu,w Warszawie z okazji świętowania stulecia niepodległości ma miejsce największa w historii Europy patriotyczna demonstracja, która zgromadziła ćwierć miliona osób. Kontrast obu wydarzeń pokazuje, jak dalekie od współczesnych wartości Europy są ideały, które kiedyś stanowiły o sile Starego Kontynentu: wiara, rodzina, naród oraz ojczyzna.

Tożsamość narodowa, która dla wielu obywateli Polski stała się elementem dumy, przez niemal wszystkie największe europejskie media głównego nurtu, jak i za oceanem, została skrytykowana i to w taki sposób, aby wzbudzić obrzydzenie wśród odbiorców, a wstyd u Polaków. Autorzy tychże artykułów przypisali wydarzeniu w Warszawie charakter faszystowski oraz nazistowski, stawiając znak równości między tymi ideologiami a nacjonalizmem, nie zastanawiając się przy tym za grosz nad historią kraju, o którym piszą.

Uczestników marszu zaprezentowano jako łysych wyrostków chcących bić i palić wszystkich oraz wszystko, co napotkają na drodze. Obraz taki nie miał jednak nic wspólnego z rzeczywistością, ponieważ w pochodzie brały udział masy Polaków o różnym statusie społecznym – od bezrobotnych, sprzątaczek, emerytów, po prawników czy profesorów oraz rodziny z dziećmi – i utożsamiali się z takimi hasłami, jak Bóg, honor, ojczyzna, naród czy rodzina. Tego jednak w mediach nie pokazano.


ACTA 2.0 – czyli koniec wolnego Internetu

gefira.org

fot. shutterstock.com

Wolność słowa jest solą w oku europejskich technokratów. Nowa ustawa o prawach autorskich i jednolitym rynku cyfrowym, którą parlament Europejski uchwalił we wrześniu,zagraża naszym fundamentalnym prawom.

Internet to wolność. Jeszcze. Wolno nam (jeszcze) za darmo sięgać po treści, do których prowadzą nas wyniki wyszukiwania w przeglądarkach. Wolno nam (jeszcze) bez problemu docierać do źródeł, na które powołuje się autor tekstu. Wkrótce to się zmieni. Artykuł 13 owej kontrowersyjnej ustawy stanowi bowiem, iż właściciele stron i dostawcy usług internetowych będą pociągani do odpowiedzialności za treści umieszczane w sieci przez swoich klientów i czytelników. Nowe prawo zobowiązuje ich do zainstalowania filtrów danych przesyłanych na ich serwer. Ów obowiązek przenosi decydowanie o tym, co wolno umieszczać tam użytkownikom, a co nie, na oprogramowanie. Mówiąc wprost: usługodawca internetowy będzie śledził naszą aktywność w sieci i ją cenzurował: każde zdjęcie, film, tekst, który zechcemy umieścić w Internecie zostanie sprawdzony. I tu rodzą się pytania: jakie będą kryteria owej cenzury i kto będzie tworzył oprogramowanie filtrujące? Z pewnością Komisja Europejska przedstawi wkrótce szczegółowe wytyczne zwalczania fake newsów i terroryzmu w sieci, oraz tych, którzy łamią prawa autorskie. No i dobrze, ale w ten sposób zostanie również stworzone narzędzie do zwalczania krytykujących Unię, myślących inaczej (niż lewicowo/liberalnie). Idę o zakład, że wytyczne te zostaną z zapałem i naprędce wprowadzone we wszystkich krajach Unii.

Źródło: shutterstock.com


Polska przyjmuje jedną piątą wszystkich imigrantów przybywających do Europy

gefira.org

fot. shutterstock.com

Według oficjalnych danych w 2017 na terenie państw Unii Europejskiej osiedliło się ponad 3,7 mln osób spoza Wspólnoty, z czego 565 tysiącom udzielono azylu, a 3,1 mln wydano zezwoleń na pobyt. Okazuje się, że Polska, która uchodzi za przeciwnika migracji, przyjęła 18% z tej puli, stając się drugim – za Niemcami – najbardziej przychylnym państwem wobec obcokrajowców spoza UE.

Choć w 2017 wśród 28 państw Polska była dziewiąta od końca pod względem liczby przyjętych uchodźców (560 pozytywnych decyzji),to stała się krajem, który wydał najwięcej pozwoleń na pobyt. W ubiegłym roku Warszawa zgodziła się na osiedlenie ponad 683 tys. osób spoza UE,z czego największą liczbę – 585 tys. – stanowią Ukraińcy, za którymi plasują się Białorusini (42,8 tys.) oraz Mołdawianie (7,8 tys.). W 87% przypadków zezwolenia na pobyt wydawano na podstawie poświadczenia zatrudnienia.

Wśród krajów UE Polska zajmuje trzecie miejsce, jeśli chodzi o liczbę przyjętych imigrantów w przeliczeniu na 1000 obywateli (18 osób na 1000 mieszkańców). Wyprzedza nas jedynie Malta (26,8) i Cypr (23,7), a więc państwa o niewielkiej liczbie ludności, leżące bezpośrednio na szlakach migracyjnych z Bliskiego Wschodu i Afryki. Dla porównania, europejscy liderzy promowania migracji, tj. Niemcy, Francja, czy od niedawna również Hiszpania przyjęli odpowiednio 6, 17 i 16 obcokrajowców spoza UE na 1000 obywateli.


Naród włoski musi zrozumieć, że jego kraj jest w stanie wojny

gefira.org

fot. Everett Historical/Shutterstock.com

Konflikt między Unią Europejską a Włochami to finansowa wojna na wielką skalę. Kraje strefy euro nie mogą drukować własnych pieniędzy i z tego powodu nie mogą mieć nieskończonego deficytu. Kraje strefy euro nie mogą żyć ponad stan, bo inaczej, jeśli EBC odmówi pomocy, zbankrutują. Nikt nie zna konsekwencji włoskiego bankructwa i restrukturyzacji zadłużenia, ale może to doprowadzić do końca euro.

Aby euro było zrównoważone, europejskie elity finansowe chcą, aby Włosi ograniczyli wydatki i przekształcili deficyt budżetowy w nadwyżkę. Jednak z powodu zmniejszającej się liczby ludności deficyt budżetowy – jak wielokrotnie argumentowaliśmy – może jedynie wzrosnąć. Komisja Europejska odrzuca włoski budżet, ponieważ Rzym chce zwiększyć zadłużenie daleko poza limit dozwolony przez EBC. “To pierwszy włoski budżet, który Unii Europejskiej się nie podoba” – napisał wicepremier Luigi Di Maio na Facebooku. “I wcale się temu nie dziwię, bo to jest pierwszy włoski budżet napisany w Rzymie, a nie w Brukseli”Matteo Salvini dodał: “To (odrzucenie włoskiego planu budżetowego przez UE) nie będzie mieć żadnego znaczenia. (…) Atakowi podlega nie rząd ale naród. Wszystko to jeszcze bardziej rozzłości Włochów.”

Kraj ten wszedł w fazę zimy demograficznej,toteż zrównoważony wzrost gospodarczy jest po prostu niemożliwy, przynajmniej w przewidywalnej przyszłości. Podobnie jak w przypadku całej Europy, Włochy potrzebują planu wspierania starzejącej i kurczącej się populacji. Jakby tego nieświadomy, brukselsko-frankfurcki establishment chce, aby Włochy trzymały się jedynie narzuconego programu oszczędnościowego, tzn. aby zmniejszały wydatki publiczne i pozbyły się obecnej włoskiej administracji, ponieważ ta odmawia ich przestrzegania.

Chcąc zmusić premiera Luigiego Di Maio i Matteo Salviniego do dymisji, Unia Europejska dołoży wszelkich starań, aby zniszczyć włoski sektor bankowy w taki sam sposób, jak to zrobiono w Grecji i na Cyprze. W 2015 r. na sześć dni Grecja zamknęła banki, zaś państwowy bank centralny nałożył ograniczenia zapobiegające ucieczce pieniędzy z kraju.


Nowy punkt zapalny na Morzu Śródziemnym pogłębia konflikt pomiędzy Turcją, Cyprem oraz Grecją

gefira.org

fot. shutterstock.com

Nasila się konflikt o gaz we wschodniej części Morza Śródziemnego. W lutym miał miejsce pierwszy przypadek interwencji tureckiej marynarki wojennej na obszarze Wyłącznej Strefy Ekonomicznej Cypru. W ciągu ostatniego miesiąca pojawiły się kolejne dwa punkty zapalne.

Spór dotyczy bloków gazowych, czyli obszarów, na które podzielono wody wokół Cypru. Turcja nie uznaje rządu w Nikozji ani umów przez niego zawartych dotyczących Wyłącznych Stref Ekonomicznych. Ankara uważa, że prawo do wydobywania gazu przysługuje także Turkom Cypryjskim a jeśli chodzi o bloki 4., 5., 6., i 7., przez które – zdaniem Ankary – przechodzi turecka granica morska – także Turcji (mapa poniżej).

Na początku października Cypr ogłosił przetarg na wydobywanie gazu w spornym bloku 7.,o czym zespól Gefiry już informował.W odpowiedzi na to w połowie tegoż miesiąca Turcja wysłała statek eksploracyjny w asyście czterech okrętów i rozpoczęła prace badawcze na terytorium o powierzchni 44 tys. km2, obejmującym bloki 4. i 5..Nikozja i Ateny uważają to za naruszenie cypryjskiej wyłącznej strefy ekonomicznej.18 października miało miejsce kolejne zdarzenie. Grecja poinformowała, że turecki statek wpłynął na grecki szelf kontynentalny, w związku z czym Ateny wysłały fregatę Nikiforos, aby zmusić Turków do opuszczenia tego obszaru.


Marksiści znaleźli sobie nowy proletariat: ludność Trzeciego Świata

gefira.org

fot. Melanie Lemahieu/Shutterstock.com

Pod koniec XIX w. i prawie przez cały XX w. to właśnie klasa robotnicza była przez nich hołubiona. Wszystko czynili dla tej klasy, poprzez tę klasę, dla dobra tej klasy, w imieniu tej klasy. Poświęcili życie wyzwoleniu klasy robotniczej, którą złośliwie wyzyskiwali kapitaliści. Kim byli wyzwoliciele klasy robotniczej, wszyscy ci dobrzy ludzie? To synowie i córki intelektualistów (sami też byli intelektualistami), synowie i córki urzędników państwowych, zdeklasowanej szlachty lub ziemian, wreszcie synowie i córki… kapitalistów. Chociaż sami albo nigdy nie wykonywali pracy fizycznej, albo wykonywali ją tylko przez chwilę, aby “sprawdzić się”, i choć prawie nigdy nie zadawali się z ludźmi klasy robotniczej, to jednak ich idealizowali.

Prawdę mówiąc, po bliższym zapoznaniu się z klasą robotniczą, chcący pracownikom najemnych nieba przychylić intelektualiści, bardzo szybko głęboko się swoimi pupilkami rozczarowali, ich stylem życia, żartami, upodobaniami, mentalnością i obyczajowością, w wyniku czego zaczęli nimi potajemnie pogardzać. W państwach, w których ostatecznie zaprowadzono systemy polityczne wymarzone przez owych dobroczyńców – znanych jako kraje socjalistyczne lub komunistyczne – mieli jak najmniej wspólnego z klasą robotniczą, bo mieszkali w luksusowych domach lub oddzielnych dzielnicach.


Europejska finansjera właśnie wypowiedziała Włochom wojnę

gefira.org

fot. shutterstock.com

W zeszłym tygodniu w wywiadzie dla CNBC Jeroen Dijsselbloem, były holenderski minister finansów który pełnił funkcję przewodniczącego Eurogrupy, wypowiedział wojnę włoskiemu rządowi. Europejska finansjera gotowa jest zniszczyć system bankowy i spowodować załamanie się włoskiej gospodarki. Dijsselbloem, jakby występował w roli szefa mafii, ostrzegł, że Włochy mogą mieć kłopoty, jeśli nie będą stosowały się do dyrektyw brukselskich. Oczywiście, wszystko to obrane zostało w elegancki język dyplomatyczny:

“Jeśli włoski kryzys stanie się poważnym kryzysem, pochłonie on nie tyle europejską ile głównie włoską gospodarkę,” powiedział. “Ze względu na sposób finansowania włoskiej gospodarki i włoskich banków, będzie to raczej implozja niż eksplozja”.

To nietypowe dla człowieka tego formatu, by publicznie obnażać słabość Włoch lub by wypowiadać pogróżki. Czegoś podobnego jeszcze nie widzieliśmy, toteż przypuszczamy, że tak ostro sformułowana wypowiedź to zielone światło dla finansowych rynków do zorganizowania ataku na włoskie obligacje skarbowe, by w ten sposób zmusić rząd do wypłacania wyższych odsetek.

“Rynki będą tu miały wiele do powiedzenia, zwłaszcza względem tego, czego Włochy potrzebują w samym tylko przyszłym roku, a mówimy o ponad 250 mld euro, refinansowaniu części ich długu, a także, oczywiście, o nowych planowanych wydatkach. Tak więc rynki będą musiały przyjrzeć się temu bardzo krytycznie”.

Italy’s situation is ‘pretty worrisome’: Dijsselbloem z CNBC.

Przypomniał rządowi włoskiemu, że włoskie banki są łatwym celem dla europejskich władz finansowych. Aby zdestabilizować gospodarkę kraju, trzeba złamać jego kręgosłup, czyli banki.

“Przypadnie tu też rola dla władz bankowych, nadzoru bankowego, sprawdzenia, jak się sprawa ma z włoskimi bankami. Już teraz widać, jak spada wartość akcji” – powiedział z uśmiechem pan Dijsselbloem.


Szwecja: eskalacja przestępczości spowodowana wzrostem liczebności imigrantów

gefira.org

fot. shutterstock.com

Malmö, niegdyś spokojne przemysłowo-portowe miasto. Spokój, którego dzisiaj już tam nie doświadczymy, ustąpił miejsca wszechobecnej przemocy: strzelaniny, gwałty, rabunki i napady na sklepy są na porządku dziennym. Szwedzi wyjeżdżają z Malmö, ponieważ policja nie jest w stanie zapanować nad postępującym bezprawiem. Powód? Gwałtowny wzrost liczby imigrantów. Podobnie jest w innych regionach Szwecji: władze nie radzą sobie z eskalacją przestępczości, czego jednym z dowodów jest ich bierność, gdy jednego sierpniowego wieczoru w kilku szwedzkich miastach spalono prawie 100 samochodów.

Wzrost demograficzny oparty na imigrantach
Nasilenie się przestępczości tłumaczy się przyrostem liczby ludności.Nasze obliczenia pokazują, że w ciągu siedemnastu lat (2000-2017), kiedy to napłynęło 1,76 mln imigrantów a liczba mieszkańców zwiększyła się o 12%, suma zarejestrowanych aktów poważnego łamania prawa powiększyła się o 25%. Nie da się zatem zaprzeczyć, że natężenie bezprawia związane jest z przybywaniem obcokrajowców.


Czy Erdoğan i Merkel potrzebują Kurdów?

gefira.org

fot. shutterstock.com

Turcja liczy 82 miliony mieszkańców. Prawie 5 milionów osób tureckiego pochodzenia żyje w Europie (3 miliony w Niemczech, około 500 tys. w Austrii),w tym bardzo wielu Kurdów, którzy mogą odegrać sporą rolę w wymianie etnicznej Europejczyków. Wielu imigrantów z Syrii, Iranu i Iraku, którzy docierają przez Turcję do Europy, to również Kurdowie. Mają oni również duże znaczenie dla zmian demograficznych w samej Turcji.

Od lat 50-tych unijna propaganda wciąż lansuje kłamstwo, że uprzemysłowione kraje Europy potrzebują dopływu świeżej siły roboczej i specjalistów, np. z Algierii (we Francji), czy z Turcji (w Niemczech), a wszystko z powodu ciągle spowalniającego przyrostu naturalnego. Imigrację pracowników w czasach niemieckiego cudu gospodarczego trafnie podsumował były kanclerz Helmut Schmidt „W gruncie rzeczy chodziło mu [ówczesnemu ministrowi ds. pracy Ludwigowi Erhardowi] o utrzymanie płac na niskich poziomach poprzez zatrudnianie zagranicznych robotników. Ja osobiście wolałbym, żeby rosły zarobki Niemców.“Celem było zatem zwiększanie zysków niemieckich przedsiębiorstw kosztem niemieckiego pracownika, co w ciągu dziesięcioleci doprowadziło do deflacji i stagnacji w gospodarce. A reszta to już propagandowa bajka.


Czy Stany Zjednoczone dążą do nowej zimnej wojny?

gefira.org

fot. shutterstock.com

Administracja Donalda Trumpa regularnie zwiększa obecność wojskową w Europie Środkowej. Aktualnie dyskutowanym pomysłem jest utworzenie amerykańskiej stałej bazy w Polsce, czyli jeszcze dalsze przesunięcie obecności sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych pod rosyjską granicę. Powstaje pytanie, czy poprzez ciągłą obecność US Army w Polsce Donald Trump chce polepszyć obronność Starego Kontynentu, czy dąży do wygrywania przeciw sobie interesów poszczególnych członków Unii Europejskiej. Rozbita a przez to słabsza Europa oznacza silniejsze Stany Zjednoczone.

Chociaż idea stałego stacjonowania Amerykanów w Europie Środkowej nie jest nowa, to zrobiło się o niej głośno po wrześniowym spotkaniu w Białym Domu prezydenta Polski Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem. Warszawa zasugerowała zrealizowanie tej inwestycji nad Wisłą proponując nazwanie jej Fort Trump. Po początkowych wątpliwościach dotyczących możliwości zainstalowania bazy wojskowej w Polsce, Waszyngton, zauważając płynące z tego korzyści, przychylił się do propozycji.Dlatego kilka dni później Sekretarz Obrony Jim Mattis poinformował, że już są prowadzone badania terenów pod ewentualną budowę.


Déjà vu: konflikt gazowy wokół Cypru zaostrza się

gefira.org

fot. shutterstock.com

Na początku października rząd cypryjski ogłosił przetarg na wydobywanie gazu w bloku 7.Ankara uznała, że ta decyzja uderza zarówno w interesy Turcji, jak i Turków cypryjskich i zapowiedziała podjęcie kroków zaradczych, co zapowiada eskalację napięć w tym rejonie Morza Śródziemnego.

Turcja nie uznaje Cypru i jego granic morskich, a także umów dotyczących cypryjskich wyłącznych stref ekonomicznych. Nikozja zarządza eksploracją gazu na wodach, które uznaje za swoje, czemu sprzeciwiają się Ankara oraz Cypr Północny. To powoduje narastanie konfliktu, o którym Zespół Gefiry raportuje regularnie. Również w lutym dokładnie opisaliśmy złożoną sytuację w związku z blokami gazowymi wokół Cypru.Wtedy turecka marynarka wojenna zatrzymała statek eksploracyjny włoskiego koncernu Eni, grożąc jego zatopieniem.W odpowiedzi na to Rzym skierował własne okręty na wody oblewające wyspę.