Rzeczywistość okazała się być bardzo daleka od zapowiedzi: zastój w gospodarce, zarobki otrzymujące się na tym samym poziomie, wzrastające bezrobocie i dług, tak prywatny jak i publiczny.
Mimo że Emmanuel Macron, z racji sprawowania funkcji ministra ds. gospodarki za prezydentury Hollande’a był współodpowiedzialny za ekonomiczną zapaść Francji, to jednak 65% Francuzów postanowiło dać mu kolejną szansę, obdarzając go jeszcze większą władzą niż ta, którą się cieszył dotychczas, całą winę za niepowodzenia zwalając na ustępującego prezydenta, który zaliczył w sondażach rekordowo niską, bo sięgającą 4%, popularność.
Tak jak Prezydent Hollande obiecywał zreformować Unię Europejską za pomocą “euroobligacji”,, tak celem Macrona jest “unia fiskalna”.A ponieważ Hollande spotkał się ze zdecydowaną odmową ze strony kanclerz Merkel oraz Bundesbanku, to nie wydaje się nam, by Macron mógł odnieść większy sukces: Francja jako druga co do wielkości gospodarka Strefy Euro mogłoby mieć znacznie więcej do powiedzenia przy negocjacjach z Niemcami, w tym celu jednak jej przywódcy musieliby być gotowi do zagrożenia odejściem to od stołu rokowań. Prezydenta Hollande’a nie było na to stać, toteż niczego nie był w stanie wskórać. Podobnie Macron tylko wtedy będzie mógł przeforsować swoje pomysły reform, gdy będzie gotowy zapowiedzieć, że, w przypadku niezaakceptowania jego propozycji zmian, odstąpi od projektu europejskiego. Niestety, jego filozofia, która streszcza się w słowach “Europa na pierwszym miejscu” nie pozwala na snucie takich nadziei, a przeciwnie, zapowiada jego porażkę równą tej, jaką poniósł poprzednik.
Unia fiskalna to jedyny punkt niezwykle ogólnikowego programu wyborczego Macrona warty uwagi. A choć za prezydentury Hollande’a dochodziło do licznych islamskich aktów terroru, w czasie kampanii wyborczej Macron nawet nie zająknął się na ten temat, za to stać go było na niestosowne stwierdzenie, że „nie ma czegoś takiego jak francuska kultura’’.