Z ostatniej chwili
Rosyjsko-chińska współzależność będzie się opierać na ropie Czytaj wiadomość >>> Pluralizm po europejsku: największa patriotyczna demonstracja w Europie prezentuje niepożądane wartości Czytaj wiadomość >>> ACTA 2.0 – czyli koniec wolnego Internetu Czytaj wiadomość >>> Polska przyjmuje jedną piątą wszystkich imigrantów przybywających do Europy Czytaj wiadomość >>> Kto próbuje prześcignąć Hitlera i Stalina w Polsce w tłumieniu Dnia Niepodległości? Czytaj wiadomość >>>

Napięcia etniczne a flirt Trumpa z wojskowymi: upadek zachodu wydaje się nieuchronny

gefira.org

Ileż to już razy w historii władza borykająca się z wewnętrznymi kłopotami uciekała się do militarnych awantur, by przy ich pomocy „zjednoczyć naród wokół flagi”? Nie inaczej postępują obecnie Stany Zjednoczone.

Pierwsze półrocze prezydentury Trumpa nacechowane było wzrostem napięć etnicznych spowodowanych faktem, że biali, którzy stanowili większość w amerykańskim społeczeństwie, powoli stają się mniejszością, przy czym wzrasta populacja Latynosów. Zmiana demograficzna przyjmowana jest entuzjastycznie przez Partię Demokratyczną a także przez korporacje, którzy afirmują każdą jednostkę, jeśli należy ona do którejś z mniejszości etnicznych, religijnych lub seksualnych. W praktyce oznacza to, że Czarni i Latynosi są z definicji „ciemiężeni”, Biali są „ciemiężcami”, zaś Azjaci jawią się jako „za dobrzy”, co usprawiedliwia ich negatywną dyskryminację przy przyjmowaniu na uczelnie wyższe.Nieuchronnie ataki na Białych wywołały ich reakcję w postaci marszów w ramach których demonstrują oni poczucie dumy z własnej tożsamości i odrębności, co można było obserwować w czasie ostatnich zajść w Charlottesville.


Następny krok w wojnie handlowej przeciwko USA

gefira.org

fot. shutterstock.com
fot. shutterstock.com
Ledwo co nie udało się Unii Europejskiej przeforsować TTIP, ledwo co Parlament Europejski przyjął mimo licznych protestów kontrowersyjną umowę CEFTA, a już Bruksela wpuszcza następnego konia trojańskiego i to potajemnie, tylnymi drzwiami.

Umowa o wolnym handlu TTIP nie doszła do skutku, a więc Unia musiała wymyśleć coś nowego: JEFTA, tak nazywa się nowe nieszczęście, czyli umowa o wolnym handlu z Japonią, o której niewiele słychać, choć negocjacje w tej sprawie trwają już od czterech lat i wchodzą obecnie w decydującą fazę. 6 lipca Komisja Europejska i Japonia osiągnęły porozumienie co do zawarcia umowy. Styl, w jakim obywatele Unii o umowie (nie) byli informowani, jest skandaliczny. Również o TTIP i CEFTA robiło się głośno dopiero wtedy, gdy wybuchały ostre protesty. O większości dokumentów dotyczących JEFTA mogliśmy dowiedzieć się jedynie z przecieków (Najciekawsze dokumenty z JEFTA-leaks znajdą Państwo tutaj.)

Handel między Japonią i Unią jest obecnie obciążony cłami w wysokości miliarda euro rocznie. Dzięki stopniowej likwidacji ceł toyoty i hondy w Europie byłby tańsze, a Japończycy mogliby sobie wreszcie pozwolić na francuskie sery i szampany. Czyż nie brzmi to wspaniale? Niestety w rzeczywistości umowa niesie ze sobą szereg niebezpieczeństw, które pokrótce poniżej wymieniamy:


Klatraty metanu: kolejna rewolucja w gazownictwie?

gefira.org

fot. shutterstock.com
fot. shutterstock.com
Łatwopalny lód, bo tak również określane bywają klatraty (lub hydraty) metanu, pojawia się w ostatnim okresie w centrum zainteresowania światowych mocarstw. Uzyskanie technologii pozwalającej wydobywać surowiec ze złóż dotychczas niebranych pod uwagę może zmienić oblicze gospodarki i istotnie wpłynąć na globalne ceny LNG.

Tytułowe klatraty metanu brzmią tajemniczo, więc warto krótko wyjaśnić czym są oraz czemu nie były dotychczas eksploatowane. Powstają one, gdy molekuły zostają otoczone przez wodę, tworzącą dla nich swoistą klatkę. Gaz w tej postaci przypomina lód i występuje pod ziemią lub poziomem wody wyłącznie tam, gdzie panuje odpowiednie ciśnienie i temperatura. Co ważne, w przypadku zmiany warunków substancja staje się wyjątkowo niestabilna, grożąc potężną eksplozją, skutkującą ogromnymi osuwiskami zarówno tymi na powierzchni, jak i podmorskimi. Dlatego też wszelka ingerencja i próby wydobycia są niebezpieczne i skomplikowane. Niemniej już od jakiegoś czasu podejmowane są próby pozyskiwania tego rodzaju złóż których ilość, choć trudna do oszacowania, jest uznawana za wielokrotnie przewyższającą wszystkie inne paliwa kopalne razem wzięte. Według danych US Energy Information Administration mówimy o 2,800 bilionach m3, podczas gdy rocznie wydobywa się 3,5 miliarda m3. Oznacza to, że surowca mogłoby wystarczyć nawet na kilkaset lat.


Jak elity biorą rozbrat z rzeczywistością: gdybanie na łamach The Economist

gefira.org

fot. shutterstock.com
fot. shutterstock.com
Zachodnie globalistyczne elity nie mogą pogodzić się ze zwycięstwem Donalda Trumpa ani z Brexitem. Nie dopuszczają myśli, że ich ideologia ponosi porażkę, toteż gdy rzeczywistość ośmiela się nie słuchać się ich fantazjowania, zaczynają tworzyć jej wirtualny odpowiednik, świat, w którym ich „fachowe” przewidywania zawsze się sprawdzają zaś niepowodzenia w ogóle nie mają miejsca. Przykładem tego jest The Economist, który swój portal zamienił na propagandową tubę zatytułowaną, „a co by było, gdyby”.

W najnowszym zamieszczonym tam artykuleprzypisuje się nadludzkie siły nowemu bohaterowi elit, Emmanuelowi Macronowi, który w maju z łatwością rozgromił „moralnie złą” Marine Le Pen. W mniemaniu The Economist Macron to postać na miarę Jezusa, co widać po tym, że przedstawiono go na okładce miesięcznika jak kroczy po wodzie.

Scenariusz wieszczący sukces Macrona opiera się na założeniu, że przeprowadzi on cudowne reformy, dzięki którym, po przełamaniu początkowych trudności, powstanie olbrzymia liczba miejsc pracy, zaś wymykający się spod kontroli budżet państwa zostanie uzdrowiony. W tekście nie ma odpowiedzi na pytanie, jak właściwie można to wszystko osiągnąć. Optymistyczne przewidywania bynajmniej na tym się nie wyczerpują. Cud uczyniony przez Macrona ma zamienić Francję na drugą Dolinę Krzemową, czyli na raj dla początkujących przedsiębiorców. Czyż nie przypomina to nam bańki internetowej z lat dziewięćdziesiątych? Dalej, gdy już “Francja znowu stanie się kwitnąca” a Marion Maréchal-Le Pen, siostrzenica Marine (która, tak na marginesie, już się z polityki wycofała, ale po co o tym mówić The Economist? Zburzyłoby to ich narrację, a przecież potrzebują oni antybohatera jak powietrze) zostanie pokonana, wtedy cudotwórca Macron sprawi, że i cała Europa rozkwitnie. Pojawiają się już artykuły na temat “francuskiego odrodzenia”, jak donosi nam autor tekstu, liberalny intelektualista i lokaj Macrona. Rozwodzi się on nad “wspieranymi finansowo przez Unię działaniami wojskowymi w Sahelu”, ponieważ najwyraźniej to jest to, czego Europa potrzebuje najbardziej. No cóż, destabilizacja różnych państw już swój egzamin zdała, czyż nie? Artykuł ani się nie zająknie na temat islamskiego terroryzmu, toteż domyślamy się, że ma on w cudowny sposób zniknąć, tak jak znikną problemy, na które cierpią podparyskie przedmieścia, którym także nie poświęca się zbyt wiele miejsca. I znowu nie pisze się nic o tym, jak to wszystko zostanie dokonane, zgadujemy zatem, że za pomocą czarów.


W poszukiwaniu nowej równowagi sił w Azji

gefira.org

Stany Zjednoczone dają światu do zrozumienia, że będą ograniczać swoją obecność militarną w odległych zakątkach globu. Być może Donald Trump posłuchał głosów realistów, którzy już dawno sugerowali, że Ameryka może utrzymać status supermocarstwa przez strategię offshore balancing. Niezależnie od faktycznych intencji, same deklaracje administracji amerykańskiej skutkują redefiniowaniem przez państwa azjatyckie swoich polityk zagranicznych. Ograniczenie obecności USA zmienia rozkład potęgi, a tym samym zmusza wszystkich graczy do oceny aktualnych sojuszy i poszukiwania nowych partnerów na wypadek konfliktu.

Zmiany w równowadze sił w Azji
Dopóki Stany Zjednoczone są obecne w Azji, równowaga sił jest zachowana. Ograniczenie zaangażowania, sygnalizowane przez Waszyngton, musi skutkować poszukiwaniem nowych sojuszników przez wszystkie państwa regionu w celu ponownego wyrównania potencjałów. Wycofanie Ameryki daje bowiem spore pole do popisu Chinom, które mogą poszerzać swoją strefę wpływów i zagrażać przede wszystkim Indiom i Rosji. Zagrożenie militarne z ich strony nie pojawi się natychmiast. Najprawdopodobniej będziemy obserwować wzrost penetracji gospodarczej kontynentu. Imperializm ekonomiczny i związany z tym dalszy wzrost potęgi mogą być przejawami rosnącego rewizjonizmu Chin, rozumianego jako polityka zmierzająca do obalenia aktualnego status quo w Azji i ustanowienia nowego porządku.


Gdziekolwiek by nie spojrzeć – bańki na rynku nieruchomości

gefira.org

fot.  shutterstock.com
fot. shutterstock.com
Problem zbyt wysokich cen nieruchomości dotyczy na całym świecie rzekomo tylko bogatych i popularnych metropolii. Jeśli jednak przyjrzeć się dokładnie, to ryzyko powstania bańki dotyczy również krajów rozwijających się.

Coraz częściej słychać o możliwym przegrzaniu rynków nieruchomości w Wielkiej Brytanii, Skandynawii czy też w Holandii.Bank UBS wymienił w swoim raporcie podsumowującym miniony rok przede wszystkim takie miasta jak Vancouver, Londyn, Sztokholm, Sydney i Monachium jako te, w których ceny są szczególnie napompowane.

We wszelakiego rodzaju raportach pomija się jednak fakt, iż jednym z decydujących czynników, które wpłynęły na wzrost cen była polityka otwartych granic i nadmierny napływ migrantów. W Londynie żyje na przykład 300 000 Rosjan, którzy inwestują przede wszystkim w nieruchomości i to przeważnie brudne pieniądze.Ceny w brytyjskiej stolicy szybują w górę również przez Chińczyków i Katarczyków. Ci ostatni przejęli już właściwie londyńską dzielnicę finansową.


Papuga narodów

gefira.org

fot. shutterstock.com
fot. shutterstock.com
Na przełomie XVIII i XIX wieku wśród intelektualistów (świeckich i duchowych) panowała moda, by należeć do loży masońskiej; w wiekach XIX i XX ciż sami intelektualiści obrali sobie za punkt honoru być socjalistami różnych odcieni (od Marksa po Lenina, Trockiego, Mussoliniego, Stalina, Hitlera i Piłsudskiego); dzisiejszym intelektualnym zabobonem jest globalizm (inne słowo na komunistyczny i socjalistyczny internacjonalizm).

Kraje Europy Środkowej i Wschodniej od kolebki swych dziejów naśladują modę aktualnie wyznawaną przez zachodnie umysły. Małpowanie było zawsze zapóźnione i niedoskonałe (co chroniło to kraje przed katastrofalnymi skutkami nowych idei), ale było sposobem na życie środkowo- i wschodnioeuropejskich elit, które zawsze, doprawdy zawsze, odczuwały kompleks niższości wobec swych zachodnioeuropejskich partnerów. Nic się w tym względzie nie zmieniło do dziś. Wschodnioeuropejskie elity zrobią wszystko, by zasłużyć na uznanie i pochwałę w oczach niedoścignionych zachodnich wzorców postępowania.

Co jest modą obecnie? Migranci. Jeśli chce się udowodnić, że należy się do wielkiego świata, trzeba koniecznie pożądać obecności migrantów we własnym kraju, jakie by to nie pociągało za sobą koszty, wbrew woli własnego narodu. Powiedzmy sobie szczerze, a któż to są ów naród? Stado baranów. Tak, stado baranów, bo elity jakiegokolwiek rodowodu, białe czy czerwone, prawicowe czy lewicowe, wierzące czy niewierzące, zawsze patrzyły z wyższością i pobłażliwością na rodaków, których w najlepszym razie mają za ciemniaków, w najgorszym za prostaków. Toteż stado baranów trzeba oświecać, co jest słuszne, a co nie. Obecnie jedną z najwyższych wartości moralnych jest pragnąć zamienić własny kraj w religijno-rasowo-językową mieszankę; przeciwnie, jest wysoce naganne nie chcieć tego. Jasne?


Czy możemy spodziewać się eskalacji konfliktu międzyreligijnego w Indiach?

gefira.org

fot. shutterstock.com
fot. shutterstock.com
W lutym i marcu 2017 roku odbyły się wybory stanowe w Indiach. Największe zainteresowanie poświęcono im w stanie Uttar Pradesh, który jest najludniejszy, a co równie ważne jest regionem zamieszkiwanym przez liczną mniejszość muzułmańską. Wybory wygrała Indyjska Partia Ludowa (BJP) pod wodzą dotychczasowego premiera Narendry Modiego. Ponieważ należy on również do religijno-nacjonalistycznej paramilitarnej organizacji Rashtriya Swayamsevak Sangh (RSS), pojawia się pytanie, czy istnieje ryzyko wzrostu ekstremizmu hinduistycznego oraz wybuchu niepokojów podobnych do tych z 2002 roku w Gudźaracie, w efekcie których zginęło kilkuset muzułmanów.

Zwycięstwo BJP jest przez nieuważnych komentatorów postrzegane, jako przejaw wzrostu postaw nacjonalistycznych w hinduskim społeczeństwie. Tymczasem poparcie dla prawicy znajduje się według badaczy na stałym poziomie między 30%-40%, co przeważnie wystarcza by wygrać w danym okręgu. Słusznie zauważają niektórzy, że BJP wygrywało tam, gdzie liczba muzułmańskiej ludności wynosiła mniej, niż 45%, a przegrała z Bahujan Samaj Party (BSP) w 7 okręgach, w których stanowi ona większość.Badania wskazują, że zwycięstwo w 2014 roku w wyborach krajowych oraz tegoroczne wynika raczej ze słabości opozycji oraz jej wewnętrznych podziałów, które przekładają się na rozproszenie głosów. Jest to istotne, pamiętając, że w Indiach funkcjonuje system większości względnej, nie wymagający, by zwycięzca w danym okręgu zdobył ponad połowę głosów. Wskazuje się, że takie siły, jak BSP, która wielokrotnie wygrywała w Uttar Pradesh, zdobyła 22% głosów i zajęła drugie miejsce, lecz uzyskała zaledwie 19 mandatów. Indyjski Kongres Narodowy natomiast uzyskał poparcie na poziomie 6% w tym regionie i 7 mandatów.

Wysokie poparcie dla BJP w okręgach zdominowanych przez ludność muzułmańską stało się źródłem zarzutów ze strony przegranych ugrupowań o ingerencję w proces wyborczy poprzez manipulacje przy maszynach do głosowania. Póki co oskarżenia są badane przez Komisję Wyborczą.Pojawiły się również zarzuty, że używano „fałszywych palców”, dzięki którym można było głosować wielokrotnie. Zarzut ten podnoszono w związku z oznaczaniem wyborców, którzy oddali głos atramentem na palcu wskazującym.


Rozbrat między Arabią Saudyjską a Katarem może być zapalnikiem wojny światowej

gefira.org

See page for author [Public domain], via Wikimedia Commons
See page for author [Public domain], via Wikimedia Commons
Obie dotychczasowe wojny światowe rozładowywały narastające napięcia, których początki można dopatrzeć się tysiąc lat wcześniej, kiedy to Karol Wielki podporządkował sobie plemiona saskie, które zamieszkiwały tereny należące obecnie do Niemiec, i utworzył Imperium Karolińskie Franków, które później rozpadło się na Francję i Saksonię. Po Saksończykach świat niemiecki wykształcił święte cesarstwo rzymskie, potem Prusy aż wreszcie cesarstwo niemieckie, z których każde toczyło pograniczne wojny z Francją, z których najbardziej krwawa, druga wojna światowa, spowodowała tak duże zniszczenia po obu stronach, iż skłoniła je do zaniechania odwoływania się do rozwiązań siłowych na rzecz rozstrzygania sporów na drodze porozumień.

Pierwszą wojnę światową wywołało regionalne, drobne wydarzenie, zamach na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, dokonany przez serbskiego patriotę, co uruchomiło sojusz świata zdominowanego przez państwa niemieckojęzyczne, Austrię i Prusy, przeciw Wielkiej Brytanii, Francji i Rosji. Tak jak dwie wojny światowe wywołał w Europie drobny incydent, tak samo przyczyną dla światowego starcia mogą okazać się narastające napięcia wynikające z walki o wpływy na Bliskim Wschodzie.


Kryzys w sektorze bankowym: prywatyzacja zysków, uspołecznienie strat, czyli jak to się robi we Włoszech

gefira.org

Sektor bankowy to najlepsza ilustracja porażki współczesnego liberalizmu. Od 2007 liberalny świat ratował banki z opresji za pomocą pieniędzy podatników, zapewniając zyski udziałowcom. Adam Smith powiedziałby, by nie przeszkadzać działać rynkowi, tzn. by pozwolić rynkowi rozprawić się z niewydolnymi bankami. Współcześni liberałowie powiadają, że niewydolność należy podtrzymywać, tzn. należy pozwalać na to, upadające banki jak pasożyty pochłaniały wypracowane przez ludzi bogactwo.

Szczytem absurdu jest to, że dofinansowania banków lansowane się nierzadko przez rządy lewicowe. Tak, przez te same, które twierdzą, że dążą do transferu bogactwa od zamożnych na biednych, zaprzeczają temu własnymi czynami. Wraz z upadkiem Związku Radzieckiego planowanie centralne gospodarką poniosło ostateczną klęskę, toteż socjaliści zmuszeni zostali do poszukania sobie innego modelu ekonomicznego: przerzucili swoją uwagę na tak zwaną trzecią drogę, którą lansowali Tony Blair and Bill Clinton. Mantrą dnia stało się hasło, że walkę klas ma zastąpić globalizacja i mechanizmy finansowe. Finansowe wspieranie upadających banków dopełnia zdradę wobec klasy robotniczej. A ponieważ na nic zdało się poleganie na mechanizmach finansowych, klasy rządzące usilnie starają się o to tylko, by nie zbankrutowało całe kasyno. Nie ma końca tej hipokryzji: kiedy ludzie pracy proszą rząd o interwencję przeciw globalizacji, „nowa lewica” reaguje kpiną pod adresem zwykłego obywatela, ale kiedy świat finansjery zabiega o pomoc, wówczas interwencja rządu jest „konieczna”.


Skuteczne leczenie uzależnione jest od właściwej diagnozy

gefira.org

Europa Zachodnia w wyniku trwającego od dziesięcioleci olbrzymiego napływu ludzi z Trzeciego Świata, stała się wielokulturowym społeczeństwem. Elity Starego Kontynentu usilnie dążą do zmiany jego etnicznego oblicza i wcale się z tym nie kryją.

Jeśli mówi się nam, że różnorodność jest wspaniałą rzeczą, to można się z tym zgodzić lub nie, ale przed wydaniem osądu należy być dobrze poinformowanym. Niestety, tak się składa, że zagadnienie to wzbudza gorące emocje, co sprawia, że fakty nie są dopuszczane do dyskursu, a miejsce chłodnego rozumowania zajmują marzenia o budowaniu ziemskiego raju. Trudności dają się rozwiązywać tylko wtedy, gdy są należycie zdiagnozowane bez czego skazani jesteśmy na błąkanie się po omacku, marnowanie czasu i środków na leczenie bolączek nieodpowiednim lekarstwem; bo lekarstwo musi być nieodpowiednie, jeśli nie jest dostosowane do danej choroby.

Czy Europejczycy, którzy zdają się wierzyć, że różnorodność jest ubogaceniem, naprawdę wiedzą, co różnorodność oznacza? Aby się dowiedzieć, co ona oznacza, nie musimy nawet odwoływać się do przeprowadzania społecznych doświadczeń, gdyż zostały one już przeprowadzone w wielu miejscach na świecie i w dziejach. Stany Zjednoczone, ten wielonarodowy, wielorasowy kraj, mający za sobą długą historię integracji, asymilacji i imigracji, to jedna z lepszych lekcji poglądowych, którą należy sobie z uwagą przyswoić. Tylko wtedy będziemy w stanie podjąć decyzję, czy naprawdę chcemy podążać w tym samym kierunku.

Przestępczość to jeden z papierków lakmusowych ukazujących zdrowie danej społeczności. Narodowościowo jednolite, białe kraje mają niski wskaźnik przestępczości. Niestety, obecnie na Zachodzie nie dopuszcza się do dyskusji na temat związku przestępczości z przynależnością etniczną. W 1987 amsterdamski urzędnik zauważył publicznie, że przestępczość młodocianych Marokańczyków jest znacznie wyższa niż odsetek tej narodowości w społeczeństwie. Pojawiły się liczne żądania jego ustąpienia z powodu, jak to mówiono, rasistowskiej wypowiedzi. A jednak, dowód statystyczny jest na tyle mocny, że nie da się nad nim przejść do porządku dziennego.

W Detroit, gdzie Czarni stanowią 83% populacji zaś Biali 11%, 137 mieszkańców na każde 100 000 pada ofiarą brutalnych przestępstw; w Naperville, gdzie Czarni stanowią około 3%, podczas gdy Biali 82%, ofiarą brutalnych przestępstw padło 77 osób, tzn. wskaźnik brutalnej przestępczości jest tutaj 28 (dwadzieścia osiem) razy mniejszy. W Oakland, gdzie procentowy rozkład rasowy jest z grubsza wyrównany (Czarni 34%, Latynosi 25%, Biali 35% oraz Azjaci 17%) wskaźnik brutalnej przestępczości wynosi 683 ofiar na 100 000, tj. jest 22 razy wyższy niż w jednolicie białym Naperville. W tabeli poniżej przedstawiono współzależność wskaźnika przestępczości i składu rasowego dla kilku najbardziej bezpiecznych i niebezpiecznych miast amerykańskich.


Odpowiedź na zarzuty, które podniosła Constanza Hermanin, dziennikarka Huffington Post i niegdysiejsza działaczka Open Society

gefira.org

gefira-150x150.transparentOstatnio Huffington Post zamieścił w sekcji blogów artykuł,którego autorką jest Constanza Hermanin, profesor na Science Po a także College of Europe i była znacząca aktywistka Open Society, jednej z wielu pozarządowych organizacji George’a Sorosa. Fundacja Gefira została w nim oskarżona o to, że jest „eurosceptyczna i prorosyjska” oraz o to, że doniesienia dotyczące aktywności organizacji pozarządowych na Morzu Śródziemnym są „nieprawdziwe”.

Niniejszym odpowiadamy, że, jeśli chodzi o:

1) Eurosceptycyzm: jeśli Constanza Hermanin, w której życiorysu można się dowiedzieć, że doskonaliła ona swój warsztat badawczy na Uniwersytecie Columbia, UC Berkeley, w Schuman Centre for Advanced Studies, Komisji Europejskiej, żeby wymienić tylko ważniejsze, zadałaby sobie trud rzetelnego zbadania sprawy, to dowiedziałaby się, że Fundacja Gefira została powołana do życia przez Francka Biancheri’ego w celu promowania europejskiej integracji.Nieżyjący już Franck Biancheri był szermierzem europejskiej integracji a także współtwórcą Projektu Erasmus.

Opowiadanie się za integracją europejską nie oznacza jednak popierania autorytatywnych i niedemokratycznych zjawisk w obecnej Unii Europejskiej, Komisji Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego, biernego przyglądania się słabości Europejskiego Parlamentu ani też wspierania takiej polityki i takich działań, które, w naszym przekonaniu, są sprzeczne z interesami i wolą narodów europejskich, a którymi są takie posunięcia jak drastyczne programy oszczędnościowe czy TTIP.

W świetle czego oskarżenia o eurosceptycyzm są nieuzasadnione, wynikają z niedoinformowania i same w sobie są niczym innym jak tylko rozpowszechnianiem nieprawdziwych wiadomości.