Z ostatniej chwili
Rosyjsko-chińska współzależność będzie się opierać na ropie Czytaj wiadomość >>> Pluralizm po europejsku: największa patriotyczna demonstracja w Europie prezentuje niepożądane wartości Czytaj wiadomość >>> ACTA 2.0 – czyli koniec wolnego Internetu Czytaj wiadomość >>> Polska przyjmuje jedną piątą wszystkich imigrantów przybywających do Europy Czytaj wiadomość >>> Kto próbuje prześcignąć Hitlera i Stalina w Polsce w tłumieniu Dnia Niepodległości? Czytaj wiadomość >>>

Donald Tusk i jego syn w centrum korupcyjnego skandalu

gefira.org

fot. shutterstock.com
fot. shutterstock.com
Ta afera to wielki skandal z udziałem aktualnego szefa Rady Europejskiej i jego syna. Jak to się stało, że polityk, który obecnie tak gorliwie zabiega o praworządność w Polsce, gdy był premierem jej rządu, zlekceważył sobie informacje zarówno ze strony szefa ABW Bondaryka jak i prezesa NBP, które informowały go o tym, że Amber Gold to piramida finansowa? Późniejsze pretensje w tym kontekście Donalda Tuska do generała Krzysztofa Bondaryka, że go nie ostrzegał, wydają się być jedynie taktyką obronną byłego premiera polskiego rządu i obecnego przewodniczącego Rady Europejskiej, zaś jego obecne ataki na polski rząd to nie walka o praworządność i demokrację w Polsce, ale raczej chęć przyczynienia się do obalenia gabinetu partii sprawującej władzę, która doprowadziła do powołania komisji śledczej w sprawie afery Amber Gold.

Były premier polskiego rządu i aktualny przewodniczący Rady Europejskiej jest autorytetem dla opozycji w Polsce i stara się wyrobić sobie poważanie także na brukselskich salonach. W Polsce znany jest z ustępliwości wobec Angeli Merkel, co zapewne przyczyniło się do wyniesienia go na tak prestiżowy europejski urząd. Być może dla zachodniego Europejczyka awans ten jest oznaką uznania Wspólnoty Europejskiej za wkład Donalda Tuska wniesiony w budowanie praworządności w Polsce i prawdopodobnie nie wie on o tym, że pozostawiona przez niego partia Platforma Obywatelska poniosła porażkę w wyborach do sejmu w kilka miesięcy po zrezygnowaniu Donalda Tuska z funkcji premiera polskiego rządu. Rodzi się pytanie, czy wyniesienie szefa polskiego rządu nie było aby podaniem mu pomocnej ręki przez Angelę Merkel, która w ten sposób wynagradzała swego faworyta i tym samym chroniła przed politycznymi a być może nawet prawnymi (o czym poniżej) rozliczeniami za okres sprawowania władzy w Polsce? Czy dla niego samego brukselski awans nie był ucieczką przed przewidywaną nieuchronną porażką wyborczą. Czy obecne posunięcia Donalda Tuska, w ramach których ostro atakuje on własny kraj, to troska o praworządność, czy raczej chęć odwetu na opozycji za jej wyborcze zwycięstwo i rozpaczliwe dążenie do obalenia rządu, który powołał komisję do zbadania prawdopodobnego udziału byłego premiera w największej aferze finansowej ostatnich lat w Polsce?

Mimo składanych deklaracji, że piastując funkcję przewodniczącego Komisji Europejskiej będzie „bezstronny i politycznie neutralny wobec wszystkich 28 państw członkowskich”.Donald Tusk każdą niemal okazję wykorzystuje, aby atakować i dyscyplinować polski rząd. Po wydarzeniach na przełomie lat 2016/2017, gdy przez prawie miesiąc polski parlament był okupowany przez opozycję, przewodniczący Tusk groził Polsce, że wyciągnie konsekwencje prawne w związku z nieprawidłowo uchwalonym, jego zdaniem, budżetem na 2017..
Koordynując ten polityczny straszak z protestami przeciwników obecnego rządu w Warszawie, Donald Tusk wspierał de facto próbę puczu w Polsce i wyrabiał w Brukseli złą prasę wobec własnego kraju. Ponownie groził Polsce karami i konsekwencjami za brak zgody na relokację imigrantów z Syriia ostatnio ostrzegał przed uchwaleniem ustawy o sądzie najwyższym.Każde ze wspomnianych wydarzeń zachodnie media przedstawiały w sposób nieprzychylny obecnemu rządowi w Warszawie, wywołując u swoich odbiorców przeświadczenie, że w Polsce zachodzą bardzo niepokojące zmiany.


Papiery wartościowe z kredytów i dmuchanie bańki na rynku nieruchomości

gefira.org

fot. shutterstock.com/MPanchenko
fot. shutterstock.com/MPanchenko
STS-y mają być nowym antidotum Komisji Europejskiej na kryzys finansowy. Jeśli jednak lepiej się zastanowić, jest przeciwnie – to właśnie STS-y mogą spowodować następny kryzys.

Jak to się robi: banki dają kredyty, a następnie odsprzedają je jak papiery wartościowe dostępne w powszechnym obrocie. W ten sposób pozbywają się ryzyka ich niespłacenia cedując je na inne podmioty. I cóż robią te banki z pozyskanymi w ten sposób środkami? To oczywiste: nadal udzielają kredytów i w ten sposób rośnie bańka. Papiery wartościowe uzyskane w wyniku sprzedaży kredytu nazywane są produktami sekurytyzacyjnymi i były główną przyczyną kryzysu finansowego w USA w 2008 roku. Teraz jednak Komisja Europejska chce je znów spopularyzować i proponuje wprowadzenie tzw. sekurytyzacji STS. Skrót ten pochodzi z języka angielskiego (safe, simple, transparent, standardised) i ma oznaczać produkty bezpieczne, proste, przejrzyste i standaryzowane. Komisja uzasadnia pomysł ułatwieniami w pozyskiwaniu kredytów dla małych i średnich przedsiębiorstw i zmniejszeniem ryzyk systemowych (chociażby „złych” kredytów). W rzeczywistości jednak ryzyko jest jedynie przenoszone z instytucji bankowej na niebankową. To utrudni instytucjom nadzoru finansowego kontrolę operacji finansowych, ponieważ nie są one jawne, jak również uzyskanie informacji, który podmiot jest narażony na szczególne ryzyko z tytułu zadłużenia. Przejrzystość nie powinna się zatem pojawić w nazwie.


Aktywność NGO pod lupą polityków i wymiaru sprawiedliwości. George Soros we Włoszech.

gefira.org

Photo taken by [http://www.lensamalaysia.com/forum/showpost.php?s=ac6be7d441f75c012a1745d701f65d4d&p=47697&postcount=13 Jeff Ooi]. Posted to LensaMalaysia.com, which licenses all images under the Creative Commons Attribution Licence
fot. George Soros via Wikimedia Commons
Transport emigrantów z afrykańskiego wybrzeża stał się w ostatnich tygodniach we Włoszech sprawą o randze narodowej i przedmiotem dochodzenia prokuratora z Catani, który niedawno musiał w tej sprawie zeznawać przed komisją ds. obrony narodowej włoskiego Senatu,a niebawem będzie musiał pojawić się przed Najwyższą Radą Sędziów i Prokuratorów.

Działania NGO ostro skrytykowały partie opozycyjne Forza Italiai Lega Nord,a nawet zazwyczaj bardziej neutralny w kwestii migrantów Ruch Pięciu Gwiazd,premier Gentiloni zdecydował się natomiast pozostawić kwestię swojemu biegowi – w gestii Ministerstwa Sprawiedliwości.

Sytuacja staje się bardziej napięta poprzez jeden nowy element: pojawienie się George’a Soros’a, miliardera, niezwykle aktywnego po obu stronach Atlantyku, który potajemnie spotkał się z Gentiloni’mi to zaledwie tydzień po komentarzach włoskiego premiera odnośnie działań NGO. Spotkanie to nie zostało wymienione na stronach internetowych włoskiego rządu jako oficjalne, a moment, w którym się ono odbyło jest, mówiąc delikatnie, co najmniej podejrzany.


Macron nowym prezydentem Francji: czego należy się spodziewać?

gefira.org

By Ecole polytechnique Université Paris [CC BY-SA 2.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.0)], via Wikimedia Commons
fot. By Ecole polytechnique Université Paris [CC BY-SA 2.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.0)], via Wikimedia Commons
Przypomnijmy sobie, jak w 2012 w mediach fetowano zwycięstwo Francois Hollande’a: człowiek, który wprowadzi zmianyprzyszłość Francji,nowe rozdaniedla Europy i ożywienie gospodarcze.

Rzeczywistość okazała się być bardzo daleka od zapowiedzi: zastój w gospodarce, zarobki otrzymujące się na tym samym poziomie, wzrastające bezrobocie i dług, tak prywatny jak i publiczny.

Mimo że Emmanuel Macron, z racji sprawowania funkcji ministra ds. gospodarki za prezydentury Hollande’a był współodpowiedzialny za ekonomiczną zapaść Francji, to jednak 65% Francuzów postanowiło dać mu kolejną szansę, obdarzając go jeszcze większą władzą niż ta, którą się cieszył dotychczas, całą winę za niepowodzenia zwalając na ustępującego prezydenta, który zaliczył w sondażach rekordowo niską, bo sięgającą 4%, popularność.

Tak jak Prezydent Hollande obiecywał zreformować Unię Europejską za pomocą “euroobligacji”,, tak celem Macrona jest “unia fiskalna”.A ponieważ Hollande spotkał się ze zdecydowaną odmową ze strony kanclerz Merkel oraz Bundesbanku, to nie wydaje się nam, by Macron mógł odnieść większy sukces: Francja jako druga co do wielkości gospodarka Strefy Euro mogłoby mieć znacznie więcej do powiedzenia przy negocjacjach z Niemcami, w tym celu jednak jej przywódcy musieliby być gotowi do zagrożenia odejściem to od stołu rokowań. Prezydenta Hollande’a nie było na to stać, toteż niczego nie był w stanie wskórać. Podobnie Macron tylko wtedy będzie mógł przeforsować swoje pomysły reform, gdy będzie gotowy zapowiedzieć, że, w przypadku niezaakceptowania jego propozycji zmian, odstąpi od projektu europejskiego. Niestety, jego filozofia, która streszcza się w słowach “Europa na pierwszym miejscu” nie pozwala na snucie takich nadziei, a przeciwnie, zapowiada jego porażkę równą tej, jaką poniósł poprzednik.

Unia fiskalna to jedyny punkt niezwykle ogólnikowego programu wyborczego Macrona warty uwagi. A choć za prezydentury Hollande’a dochodziło do licznych islamskich aktów terroru, w czasie kampanii wyborczej Macron nawet nie zająknął się na ten temat, za to stać go było na niestosowne stwierdzenie, że „nie ma czegoś takiego jak francuska kultura’’.


Diaspora młodych Włochów

gefira.org

fot. Giuliano Poletti By EU2016 SK [CC0], via Wikimedia Commons
fot. Giuliano Poletti By EU2016 SK [CC0], via Wikimedia Commons
Gościnnie: Daniel Moscardii

Michele Valentini, człowiek znikąd. Mało kto pamięta go nawet wśród mieszkańców jego rodzinnego miasta Tarcento, położonego w północno-wschodnich Włoszech niedaleko od granicy ze Słowenią. Spokojny, łagodny, trzydziestoletni Michele to typ człowieka, po którym nikt by się nie spodziewał, że jest w stanie dokonać czegoś, co trafi na pierwsze strony gazet. A jednak. W lutym odebrał sobie życie, pozostawiając długi list do rodziców, w którym wyjaśnił powody, dla których zdecydował się pożegnać ze społeczeństwem, w którym nie był w stanie dłużej żyć.

Michele Valentini cierpiał na dolegliwość, która ostatnio poraziła miliony młodych i nie tylko młodych Włochów: trudność, gorzej, niemożność znalezienia godnej, stałej pracy. Chorobę tę można nazwać mianem cichej rozpaczy.

Jego list to rozpaczliwe przedśmiertne j’accuse pod adresem społeczeństwa a zwłaszcza obecnego rządu: Michele zakończył swój list kąśliwą uwagą skierowaną do włoskiego ministra pracy i spraw socjalnych Giuliano Poletti.


OPERACJA HUSKY, REAKTYWACJA

gefira.org

fot. Karl Briullov Sacco di Roma 455 [Public domain], via Wikimedia Commons
fot. Karl Briullov Sacco di Roma 455 [Public domain], via Wikimedia Commons
Guest Author: Daniel Moscardii

Vallombrosa to wyjątkowy zakątek Toskanii. To tu, u progu nowego tysiąclecia, w górzystym terenie 40 km na wschód od Florencji, święty Jan Gwalbert, benedyktyński mnich, założyć własne zgromadzenie wallombrozjanów, by z wieść tu pustelnicze życie i z grupą zakonników.
Wśród wielu podróżników, w Vallombrosie czerpał natchnienie także John Milton, który przemierzał Włochy w 1638; marmurowa tablica przypomina turystom, że to właśnie tu narodził się pomysł napisania Raju utraconego. Vallombrosa nigdy nie przyciągała tłumów; to miejsce na rozmyślania i inspiracje.

Vallombrosa wywołuje u mnie wspomnienia z dzieciństwa. To miejsce to dla mnie, że się tak wyrażę, heimat. W latach sześćdziesiątych, gdy dla przeciętnej włoskiej rodziny robotniczej samochód był nieosiągalnym luksusem, wsiadaliśmy w niedzielny poranek do autobusu przy florenckim dworcu kolejowym wyposażeni w skromną wałówkę, by na kolację wrócić tym samym autobusem do domu. Na taką wyprawę czekało się cały tydzień, a nawet miesiąc, gdyż tylko na tyle było nas stać, jeśli chodzi o wakacje.


Nadzieje pokładane we wspólną walutę zawiodły: czyli jak Finlandia padła ofiarą euro

gefira.org

100 markkaa
fot. Suomen Pankki (banknote), European Central Bank (photo) (Suomen Pankki) [ECB decisions ECB/2003/4 and ECB/2003/5 or Public domain], via Wikimedia Commons
Był rok 2011, gdy rząd Finlandii, jeden z wierzycieli Grecji, zażądał od Aten, by te pod zastaw ratunkowych pożyczek oddały Partenon, czyli jeden z narodowych symboli.

Cztery lata później, w 2015 roku, gdy przywódcy Unii Europejskiej, niepomni na to, że MFW przyznał, że przeszacował keynesowski mnożnik dla Grecji, a więc zupełnie nie licząc się z katastrofalnymi skutkami cięć, upokarzali grecką demokrację narzucając podjęcie kroków oszczędnościowych boleśniejszych od tych odrzuconych w referendum,Finlandię pozbawiono przywileju przynależności do grupy krajów „gospodarnych”. Choć publiczne finanse tego państwa, w przeciwieństwie do Grecji, dobrze się przedstawiają, źródło gospodarczej siły, czyli technologiczny kolos Nokia, wpadł w głęboki kryzys,przegrywając pod względem innowacyjności z Apple i Samsungiem. Niegdyś narodowa duma Finów, kreująca w szczytowym momencie 20% fińskiego eksportu,została ostatecznie przejęta przez Microsoft. Stan fińskiej gospodarki pogorszyli jeszcze bardziej europejscy przywódcy, którzy wskutek kryzysu na Ukrainie zdecydowali się na wojnę handlową z Rosją, fińskim sąsiadem i głównym partnerem handlowym.


Demograficzny imperializm Erdoğana wykorzystuje politykę otwartych granic

gefira.org

Erdoğan’s Turkish demographic imperialism is the latest failure of open borders immigration policies
fot Anastasia Petrova / Shutterstock.com
Niemal tysiąc lat temu tureckie plemiona zaczęły zasiedlać Anatolię, tworząc tureckie państwo. Jak do tego doszło? Często utrzymuje się, że kamieniem węgielnym tego państwa była klęska Bizancjum poniesiona w 1071 w bitwie pod Manzikertem. Rzeczywistość przedstawia się jednak inaczej. Nazajutrz po bitwie cesarz Romanos Diogenes zdołał zawrzeć układ pokojowy w ramach którego sułtan Turków seldżuckich otrzymał ogromną wypłatę pieniężną, zaś Bizancjum nie ponosiło strat terytorialnych.

Tymczasem bizantyjskie elity w Konstantynopolu postanowiły pozbawić władzy Romanosa i nie dotrzymywać postanowień układu pokojowego. W wynikłej walce o tron jedna z wojujących stron uciekła się do skorzystania z pomocy Sulejmana, krewnego tureckiego sułtana, by powiększyć własne szanse na przejęcie władzy. Gdy bizantyjskie elity skupiły się na Konstantynopolu, Sulejmanowi powierzono Niceę, jedno z największych bizantyjskich miast Anatolii. Tak powstał Sułtanat Rum, trwała obecność Turków w Anatolii, nie na skutek podboju ale jako wynik krótkowzroczności bizantyjskich klas rządzących.

Sułtanat Rum to toczył wojny z Bizancjum, to uzależniał się od niego, podczas gdy bizantyjscy przywódcy żywili nadzieję, że uda im się wchłonąć ludy tureckie i nakłonić do przyjęcia chrześcijaństwa. Do tego jednak nie doszło.


Każde referendum jest sprzeczne z interesami Unii Europejskiej

gefira.org

Każde referendum jest sprzeczne z interesami Unii EuropejskiejUnia Europejska to projekt elit. Członkowie tych elit zasiadający w Parlamencie Europejskim i w komisjach, są jednocześnie członkami partii w swoich krajach. A więc Unia musi prowadzić taką politykę, która podoba się partiom rządzącym i im sprzyja. A wyborcy? A obywatele? Co referendum, to okazuje się, że „nie dojrzeli” do Europy, a zatem, jak to onegdaj sformułował James Madison, ojciec amerykańskiej konstytucji: „dobrze sytuowana mniejszość musi być chroniona przed większością”.Za sprawą Unii Europejskiej polityka stała się dla przeciętnego obywatela nieprzejrzysta. Wygląda ona jak labirynt, w którym gdzieś, pomiędzy rządami poszczególnych krajów członkowskich, a Komisją Europejską, między Brukselą, Paryżem, a Berlinem podejmuje się jakieś decyzje, a jeśli coś się nie uda, to właściwie nie ma odpowiedzialnych. Dystans między instytucjami i obywatelami stał się tak duży również i z winy elit, które oddalają się od swoich obywateli. Nie mogą sobie przecież pozwolić na to, żeby do władzy doszli jacyś tam nacjonaliści we Francji, albo w Holandii, albo jacyś tam separatyści w Katalonii. Obywatele idą więc na wybory i wybierają jako wyraz sprzeciwu kogoś innego, ale … to nic nie daje. Właściwie lepiej by było gdyby podarli karty do głosowania, szczególnie te w sprawie ważnych dla UE kwestii. Dowodem jest historia wszystkich unijnych referendów z ostatnich lat.


Politycy, którzy niebawem przejmą stery władzy w Europie, nie zapiszą się chyba szczytnie w jej historii.

gefira.org

Beppe Grillo
fot. Benny Marty / Shutterstock

Europejskie elity od dawna nie reagują już na nadzieje i obawy swoich narodów. Skutkiem takiego stanu rzeczy jest pojawienie się w Europie nowych partii i ruchów, które na te obawy odpowiednio reagują i wzbudzają u wielu obywateli starego kontynentu nadzieję na powstanie nowego nieskompromitowanego establishmentu. Po mających się odbyć w tym roku wyborach we Francji, Włoszech i Holandii (współ)rządzić będą prawdopodobnie tacy politycy jak Fillon, Macron, Grillo, czy Wilders, którzy to stoją w zdecydowanej opozycji do starego establishmentu. Czy są oni rzeczywiście tak bardzo wiarygodni i godni zaufania, jak sami się przedstawiają? Czy też chcą oni nas jedynie nabić w butelkę i niczym nie będą się różnić od neokonserwatywnych i liberalnych współczesnych elit?

Efektem niezliczonych skandali, nepotyzmu, ciemnych interesów, pustych obietnic, tysięcy emigrantów na ulicach i w obozach dla tzw. uchodźców jest fakt, że już chyba nikt nie ufa takim politykom jak Berlusconi, czy Sarkozy. Na politycznej scenie Europy pojawiają się za to nowe gwiazdy, które to od razu zostają zaszufladkowane jako skrajnie lewicowe, albo prawicowe, populistyczne, ksenofobiczne i antyeuropejskie. Na szczęście Włosi, czy Francuzi nie kupują już tak łatwo przyszywanych etykietek i zwracają się chętniej ku politykom takim jak Marine Le Pen, czy Beppe Grillo, którzy przynajmniej potrafią wyrazić ich uczucia i nadzieje. Nawet jeśli Front Narodowy i Ruch Pięciu Gwiazd dotrzymają wyborczych obietnic, to ich politycy nie są tak przyzwoici, jakby sobie zapewne życzyli ich wyborcy.


Dokąd zaprowadzi nas ten obłęd?

gefira.org

https://gefira.org/wp-content/uploads/2017/02/Cecil-Rhodes-2.jpg
fot. Danie van der Merwe / University of Cape Town – Statue of Rhodes by Marion Walgate. Unveiled in 1934, and commissioned by a state-run university.

Jeśli myślisz, że w matematyce chodzi o liczby i obliczenia, i tym podobne rzeczy, mylisz się. W matematyce chodzi także o „przywracanie poczucia godności kulturowej dzieci.”Jeśli myślisz, że matematyka jest kulturowo obojętna, to niestety znowu się mylisz; owszem, kiedyś tak matematykę postrzegano, ale nie obecnie, ponieważ „kulturowo obojętny program nauczania matematyki […] wypacza u dzieci obraz jak matematyka ewoluowała i kto się przyczynił do jej rozwoju.”Jeśli na domiar złego myślisz, że matematyka jest obiektywną dziedziną wiedzy, którą uczniowie powinni opanowywać, to, niestety, znowu się mylisz. Uczniów należy zachęcać, by posługiwali się matematyką “do krytykowania społecznych problemów” a nawet do “krytykowania matematyki” jako takiej, ponieważ jej “algorytmy kształtują nasze życie w taki sposób, który wytwarza nierówności”,czemu nadano nawet elegancką nazwę “broni matematycznego rażenia”.Jeśli myślisz, że dekolonizacja dotyczy krajów i narodów, wtedy znowu się mylisz. Obecnie należy koniecznie zdekolonizować uniwersyteckie programy nauczania, naukę i język nauczania.

Czym się matematyka naraziła? Oskarżenie numer jeden: została stworzona przez “już nieżyjących białych mężczyzn” (tak jak i angielska literatura), którzy w ten sposób nie przestali “kontrolować rzeczy”.Oskarżenie numer dwa: matematyka “ma problem z różnorodnością”. Dlaczego? Ponieważ “na całym świecie matematycy murzyni i kobiety należą do rzadkości”.Oskarżenie numer trzy: matematyka (i wiele innych dziedzin nauki) “utrwala stereotypy odnośnie tego, kto nadaje się zostać matematykiem”. Kto mianowicie? “Utalentowani ludzie”, a ponieważ np. w “2013, 73% doktoratów z matematyki uzyskali mężczyźni a 94% z nich to biali lub Azjaci” i “proporcja kobiet doktorantek z matematyki w latach 2004 i 2013 spadła z 34% do 27%”, matematyka jawi się jako dziedzina karygodnie rasistowska i uprzedzona wobec kobiet.Oskarżenie numer cztery: matematyka jest “zanadto eurocentryczna, stawia na piedestale jasnoskórych Greków jako twórców większości tego, co składa się na matematykę”.


Od ZSRR do UE

gefira.org

Od ZSRR do UE
fot. shutterstock / Antikwar

Gdy tak zwany system komunistyczny zawalił się w krajach Europy Wschodniej, ich społeczeństwa rzuciły się w objęcia demokracji i ekonomii zachodniego typu, co, biorąc pod uwagę przepaść cywilizacyjną, jaka zaistniała między dwoma ustrojami, nie powinno wcale dziwić. To, co zaskakiwało, to fakt, że wczorajsi komuniści stali się dzisiejszymi socjaldemokratami; wczorajsi wrogowie Zachodu przepoczwarzyli się w dzisiejszych przyjaciół Zachodu; wczorajsi przeciwnicy liberalizmu nie mieli żadnych trudności, aby stać się zwolennikami liberalizmu; co więcej, wczorajsi moskiewscy kamerdynerzy stali się najzagorzalszymi krytykami Moskwy. Czy to możliwe, by (i) stali się oni kapitalistami tak z dnia na dzień i by (ii) takie nawrócenie dokonało się na masową skalę?

Ci sami ludzie u władzy, którzy przed 1989 rokiem ukaraliby rodaków za samą chęć wyjazdu na Zachód lub myśl o przeszczepieniu zachodnich rozwiązań polityczno-gospodarczych na rodzimy grunt; ci sami ludzie u steru władzy, którym do głowy by nie przyszło wyrwanie się z Układu Warszawskiego i przyłączenie się do NATO, bo rzekomo geopolityka nie pozwalała na takie posunięcia, ci sami ludzie po 1989 roku zaczęli się wyśmiewać z przeciwników Unii Europejskiej i NATO.