Już Arystoteles zauważył, że silna klasa średnia to warunek konieczny dla dobrze funkcjonującej demokracji: “Państwo opierające się na klasie średniej zachowuje bezpieczny dystans między dwiema skrajnościami, którymi są rządy bogatych bądź rządy biednych. Tam, gdzie klasa średnia jest liczna, tam rzadko kiedy dochodzi do podziału ogółu na zwalczające się fakcje.”Ludziom, których dochody pozwalają zaspokajać umiarkowane potrzeby „najłatwiej przychodzi podporządkowanie się rozsądnym zasadom”.Kiedy zatem mówimy o klasie średniej, mamy na myśli medianę społeczeństwa, a więc największą grupę pod względem dochodów. Poglądowo wygląda to tak, że jeśli w społeczności liczącej 2000 ludzi 500 zarabia 1000€, 1400 zarabia 2000€ zaś 100 zarabia 10 000€ miesięcznie, wówczas owe 1400 ludzi stanowi ”klasę średnią”.
Kategoria: Europolityka
The Economist powiada, że sprowadzenie 1.2 miliarda niewykwalifikowanych Czarnych do Europy podniesie światowe PKB

W The Economist pojawiła się seria artykułów, której autorzy utrzymują, że migracja jest korzystna dla światowej gospodarki. Profesor Bryan Caplan pisze, że siła robocza jest naszym największym bogactwem, a wartość uzależniona jest od położenia geograficznego. Gdyby granice były otwarte, umożliwiając swobodne przemieszczanie się ludzi, wówczas świat byłby o $78 bilionów bogatszy.Meksykańscy robotnicy mogą zarobić 150% więcej na Zachodzie. Niewykwalifikowani Nigeryjczycy zarabiają nawet 1,000% więcej w Niemczech niż w Afryce. Wartość niewykwalifikowanego pracownika jest na tyle większa w Europie, że Nigeryjczyk może zostać wynagrodzony 1000 razy szczodrzej w Niemczech, przyczyniając się o 1000 razy bardziej do wzrostu globalnego PKB. A ponieważ zachodnie społeczeństwa są daleko bardziej zaawansowane w rozwoju niż meksykańskie lub nigeryjskie, niewykwalifikowany pracownik jest bardziej wydajny w niemieckiej fabryce lub na amerykańskim gospodarstwie rolnym niż w Afryce. Przejazd taksówką w Berlinie kosztuje znacznie więcej, czyli ma znacznie większą wartość niż ten sam kurs w Lagos, choć ilość włożonej pracy tj. prowadzenie samochodu jest taka sama.
Donald Tusk i jego syn w centrum korupcyjnego skandalu
Były premier polskiego rządu i aktualny przewodniczący Rady Europejskiej jest autorytetem dla opozycji w Polsce i stara się wyrobić sobie poważanie także na brukselskich salonach. W Polsce znany jest z ustępliwości wobec Angeli Merkel, co zapewne przyczyniło się do wyniesienia go na tak prestiżowy europejski urząd. Być może dla zachodniego Europejczyka awans ten jest oznaką uznania Wspólnoty Europejskiej za wkład Donalda Tuska wniesiony w budowanie praworządności w Polsce i prawdopodobnie nie wie on o tym, że pozostawiona przez niego partia Platforma Obywatelska poniosła porażkę w wyborach do sejmu w kilka miesięcy po zrezygnowaniu Donalda Tuska z funkcji premiera polskiego rządu. Rodzi się pytanie, czy wyniesienie szefa polskiego rządu nie było aby podaniem mu pomocnej ręki przez Angelę Merkel, która w ten sposób wynagradzała swego faworyta i tym samym chroniła przed politycznymi a być może nawet prawnymi (o czym poniżej) rozliczeniami za okres sprawowania władzy w Polsce? Czy dla niego samego brukselski awans nie był ucieczką przed przewidywaną nieuchronną porażką wyborczą. Czy obecne posunięcia Donalda Tuska, w ramach których ostro atakuje on własny kraj, to troska o praworządność, czy raczej chęć odwetu na opozycji za jej wyborcze zwycięstwo i rozpaczliwe dążenie do obalenia rządu, który powołał komisję do zbadania prawdopodobnego udziału byłego premiera w największej aferze finansowej ostatnich lat w Polsce?
Mimo składanych deklaracji, że piastując funkcję przewodniczącego Komisji Europejskiej będzie „bezstronny i politycznie neutralny wobec wszystkich 28 państw członkowskich”.Donald Tusk każdą niemal okazję wykorzystuje, aby atakować i dyscyplinować polski rząd. Po wydarzeniach na przełomie lat 2016/2017, gdy przez prawie miesiąc polski parlament był okupowany przez opozycję, przewodniczący Tusk groził Polsce, że wyciągnie konsekwencje prawne w związku z nieprawidłowo uchwalonym, jego zdaniem, budżetem na 2017..
Koordynując ten polityczny straszak z protestami przeciwników obecnego rządu w Warszawie, Donald Tusk wspierał de facto próbę puczu w Polsce i wyrabiał w Brukseli złą prasę wobec własnego kraju. Ponownie groził Polsce karami i konsekwencjami za brak zgody na relokację imigrantów z Syriia ostatnio ostrzegał przed uchwaleniem ustawy o sądzie najwyższym.Każde ze wspomnianych wydarzeń zachodnie media przedstawiały w sposób nieprzychylny obecnemu rządowi w Warszawie, wywołując u swoich odbiorców przeświadczenie, że w Polsce zachodzą bardzo niepokojące zmiany.
Odrażająca inicjatywa UE: piętnowanie różnicy poglądów jako “rosyjskiej propagandy” dokonywane pod dyktando Sorosa
Rosja to ulubiony kozioł ofiarny zachodniego establishmentu, na którego spycha się własne niepowodzenia. Od Brexitu i wygranej Trumpa zachodnie elity nieustannie usiłują powiązać niezadowolenie obywateli z „rosyjską dezinformacją”, „hakerami” lub „trolami”, byle tylko nie z własną polityką. W Stanach Zjednoczonych przybrało to postać polowania na czarownice tj. na zwolenników Donalda Trumpa, natomiast w Europie postanowiono stworzyć „listę proskrypcyjną” tych środków masowego przekazu, które nie przejawiają szczególnego entuzjazmu wobec pomysłu skonfliktowania się ze wschodnim sąsiadem. Pod oficjalnie głoszonym pozorem przeciwdziałania „dezinformacji płynącej z Rosji” Europejska Służba Działań Zewnętrznych stworzyła „przegląd dezinformacji”,na którym cotygodniowo zamieszczane są aktualizacje “nieprawdziwych wiadomości” oraz stron, które je podają.
Europejska Służba Działań Zewnętrznych pozwoliła sobie nazwać dziennikarzy śledczych oszustami, którzy są pozbawieni lojalności wobec Unii Europejskiej, o czym ich zresztą nie raczyła powiadomić. Na liście tej widnieje oświadczenie, że „przegląd dezinformacji nie jest oficjalnym stanowiskiem Unii Europejskiej”. Niemniej jednak powstał on z polecenia Rady Europejskiej, stanowi część „służby dyplomatycznej” Unii Europejskiej (dlatego też jest przez nią finansowany), posługuje się jej symbolami i podaje jej oficjalne adresy. Tak więc jest agendą Unii Europejskiej, a mimo to nie reprezentuje jej stanowiska? Wydaje się, że oświadczenie zostało złożone w wyraźnie nieuczciwym celu rozprawiania się z niezadowoleniem obywateli.
Tworząc ten intelektualny pręgierz, Europejska Służba Działań Zewnętrznych zachowuje się jak reżim autorytarny, który działa poza prawem. Ponieważ wolność słowa jest podstawą zdrowej demokracji, Europejska Służba Działań Zewnętrznych działa na szkodę wartości wyznawanych przez Unię Europejską.
Organizacje pozarządowe i europejskie jednostki wojskowe przewiozły kolejne 85,000 Afrykańczyków do Włoch
To, czy statki organizacji pozarządowych, które co tydzień przewożą tysiące nielegalnych migrantów z Libii do Europy przez Włochy należy postrzegać jako jednostki przemytników, czy jednostki ratunkowe, nie jest łatwe do rozstrzygnięcia w świetle prawa, jednak działalność taka wzbudza poważne podejrzenia.Poprosiłem niezależny holenderski ośrodek badawczy, Gefira, który przeprowadził szereg badań dotyczących kryzysu migracyjnego w Europie, by przyjrzał się bliżej działalności floty organizacji pozarządowych. W 2016, około 20 jednostek pływających – we współpracy z unijnymi i włoskimi okrętami obrony wybrzeża – “uratowały” z łodzi pontonowych w pobliżu wybrzeża libijskiego rekordową liczbę 181,000 migrantów i przywiozły ich do Włoch. Przypomnijmy, że najbardziej na południe wysunięty punkt Sycylii oddalony jest o 275 mil morskich (ok. 150 km) od Trypolisu. Jak dotąd w bieżącym roku „uratowano” kolejne 85 000, czyli o 21% więcej niż w tym samym czasie zeszłego roku, toteż szacuje się, że do końca roku 2017 liczba ta wyniesie ponad 200 000.
Włochy są odpowiedzialne za kryzys migracyjny u siebie i będą musiały radzić sobie na własną rękę
We Włoszech panuje pewien zbiorowy dysonans poznawczy odnośnie kryzysu migracyjnego. Zarówno politycy jak i środki masowego przekazu głównego nurtu, prawica czy lewica, politycznie poprawni czy „populiści”, obwiniają inne państwa europejskie i rzekomy brak solidarności po ich stronie czyli niechęć przyjęcia 180 000 ludzi, których Włochy wpuściły do siebie w zeszłym roku. Nie jest to wina Grupy Wyszehradzkiej. Na europejskim spotkaniu w Tallinie włoski rząd usłyszał „Non” z ust francuskiego prezydenta, który uzasadniał swoją odpowiedź tym, że 80% przybyszów to migranci ekonomiczni,co samo w sobie jest politycznie poprawnym określeniem nielegalnych imigrantów, których należałoby wydalać; usłyszał „No’’ od Hiszpanii i „Nein’’ od Austrii i od pozostałych uczestników.
Zdanie Komisji Europejskiej pozostaje niezmienione: Włochy powinny przyspieszyć odsyłanie ludzi, w czym mogą liczyć na pomoc ze strony Unii Europejskiej.
Wychodzi na to, że solidarność nie zanikła całkowicie, a mimo to media i politycy, bez względu na ich przekonania, wykrzykiwały, że „Europa nas opuściła’’ czy „Zostawili nas samym sobie”. Tak jakby Włochy miały do czynienia z katastrofą naturalną i nie były odpowiedzialne za to, co się u nich dzieje. Czyż może być większy rozdźwięk z rzeczywistością?
„Populistyczna” partia Ruch Pięciu Gwiazd (Movimento 5 Stelle) dobrała się do sedna sprawy. Odkryła mianowicie wideo,na którym Emma Bonino, była minister spraw zagranicznych, przyznaje, że włoskie rządy zgodziły się na to, by każdy uratowany przez Frontex został przywieziony do Włoch. A więc wyszło szydło z wora: wszystkich tych migrantów kierowano do Włoch ponieważ… tak postanowił włoski rząd. Niewykluczone, że ówczesny premier Matteo Renzi wytargował z Komisją Europejską elastyczność wobec włoskiego budżetu w zamian za przyjmowanie wszystkich migrantów wyławianych przez Frontex na międzynarodowych i włoskich wodach terytorialnych.
Największy wróg europejskiej integracji? Obecni przywódcy Unii.
Dziś popatrzmy na wschód na sporych rozmiarów acz niegrzeczny Wyszehrad. Obejmuje on Polskę, Czechy, Słowację i Węgry, które to kraje łączą wspólne interesy.
Jak na przykład niechęć tych państw do brania udziału w programie relokacji uchodźców. Dlaczego? Ano dlatego, że Angela Merkel zaprosiła ich bez pytania kogokolwiek o zdanie.
Taka postawa jest nie do zniesienia dla kierownictwa Unii Europejskiej, które uwielbia różnorodność i pragnie przedstawiać ją jako drogę ku świetlanej przyszłości, o ile, ma się rozumieć, nie jest to różnorodność polegająca na szanowaniu odmiennych opinii, co jest skądinąd rdzeniem liberalnej demokracji, której rzekomo członkowie kierownictwa rzeczonego hołdują. Liberalizm, który kiedyś głosił przypisywaną może niesłusznie Wolterowi zasadę “Nie zgadzam się z tym, co mówisz, ale będę bronił twego prawa do swobody wypowiedzi nawet za cenę własnego życia’’, zaczyna głosić zasadę “Nie zgadzam się z tym, co mówisz, więc zamknij buzię.”
Problem jest nawet głębszy. Porozumienie państw Grupy Wyszehradzkiej uniezależniło się prawie 30 lat temu od innej wymuszanej wspólnoty międzynarodowej, jaką był Związek Radziecki i kraje satelickie. Doświadczenie z tamtych lat sprawia, że kraje grupy wyszehradzkiej mają się na baczności, jeśli chodzi o utopijne centralistyczne projekty. I tak się stało, że popadły ponownie w kolejną utopię. Kiedy myślały, że wydobyły się z jednej, by przyłączyć się do wolnego świata, okazało się, że wolny świat sam zamienił się w utopię. Solidarność może być tylko dobrowolna, nie można jej wymuszać. Postawa Angeli Merkel przypomina tę praktykowaną przez Sowietów a nie wolnych ludzi .
NBC nie pojmuje, dlaczego Polacy kochają Trumpa a nienawidzą stalinowców
[list od czytelnika]
Zachodnie lewicowe media (z punktu widzenia Europy Środkowej czy Wschodniej nawet tak zwane prawicowe media zachodnie wydają się być lewicujące) czasami komentują wydarzenia w Polsce, Czechach, na Słowacji czy na Węgrzech, zwykle przybierając przy tym postawę starszego brata i dopuszczając się połajanek młodszych wschodnioeuropejskich partnerów, jeśli ci nie zachowują się tak, jak się od nich tego oczekuje. W podobnym tonie utrzymane są doniesienia o wizycie prezydenta Donalda Trumpa w Warszawie i jego przemówieniu wygłoszonym na historycznym miejscu, dla którego tłem był okazały pomnik poświęcony powstaniu warszawskiemu z 1944 (które na Zachodzie mylone jest ze znacznie skromniejszym powstaniem w warszawskim getcie z roku 1943).
Odnosi się wrażenie, że lewicujące media czerpią satysfakcję z doniesień, jakoby Polacy zostali spędzeni z całego miasta po to, by zapewnić amerykańskiemu prezydentowi odpowiednie powitanie,co skomentuję w następujący sposób:
- niewykluczone, że tak było, aczkolwiek znam rodaków i wiem, że nie trzeba ich przymuszać do witania amerykańskich prezydentów;
- dokładnie takie same metody stosowano, gdy wpychano Polskę w objęcia Unii Europejskiej, ale wtedy dziennikarze jakoś tego nie zauważali, gdyż wówczas przyjmowało się powszechnie, że wszyscy rozsądni ludzie chcą zostać wchłonięci przez tę europejską organizację.
Pamiętam czas poprzedzający nasze wejście do Unii Europejskiej: nie sposób było wtedy zaczerpnąć powietrza, by tym samym nie wchłonąć kleistej, narzucającej się propagandy, która usiłowała przekonać nas, że Unia Europejska to droga do zbawienia. Jeden z szanowanych profesorów posunął się nawet do tego, że powiedział, iż wejście mojego kraju do UE porównywalne jest do chrztu Polski (z roku 966, roku powszechnie uznawanego za początki Polski jako podmiotu politycznego) sprzed tysiąca lat. Niesamowite, prawda?
PayPal zajmuje się polityką i wspiera organizacje pozarządowe w przerzucania ludzi
W ostatnich miesiącach działalność organizacji pozarządowych w środkowym akwenie Morza Śródziemnego tj. przerzucanie migrantów z Libii do Włoch, stała się tematem debat, w których stawiano sobie pytanie, skąd wspomniane organizacje czerpią fundusze i jakie są ich motywacje.
Śledczy z Sycylii wzięli pod lupę członków organizacji pozarządowych, którzy zajmują się działalnością przestępczą, ponieważ sprowadzają nielegalnych imigrantów.W 2016, do Włoch przybyło ponad 180 000 ludzi,z których, według danych UNHCR, 120 000 ubiegało się o status uchodźcy (60% podań zostało odrzucone).Pozostałe 60 000 powiększyło liczbę nie-uchodźców do wysokości 70%, tj. przynajmniej 132 000 nielegalnych imigrantów.
Zachodnie kręgi rządzące opowiadają się za pełną wymianą etniczną ludności, żeby tylko utrzymać wzrost gospodarczy
Wydobycie gazu łupkowego w Polsce – czy jest wciąż jakakolwiek nadzieja?
Mija 10 lat od wydania w Polsce pierwszej koncesji na poszukiwanie i rozpoznawanie gazu łupkowego. Na drodze Polski do stania się potentatem w wydobyciu surowca stanęły różnorodne problemy – technologiczne, ekonomiczne i prawne. Może wydawać się, że Polska przegapiła swoją szansę. Niemniej śledzenie postępów w rozwoju nowych metod pozyskiwania gazu łupkowego wraz z wprowadzeniem odpowiednich rozwiązań zachęcających inwestorów mogą być początkiem nowego rozdziału w historii polskiego gazownictwa.
Gaz łupkowy w Polsce – od zachwytu do rozczarowania
Według danych Ministerstwa Środowiska pierwszą koncesję na poszukiwanie gazu łupkowego wydano w 2007 roku, a pierwsze wiercenia wykonano trzy lata później. W szczytowym momencie w 2012 roku obowiązywało 111 koncesji na poszukiwanie i rozpoznawanie złóż.W tym samym roku podano do informacji publicznej dane Polskiego Instytutu Geologicznego, zgodnie z którymi na terenie Polski znajdować się może między 346 a 768 mld m3 gazu łupkowego.W 2011 roku szef polskiego rządu przewidywał, że eksploatacja komercyjna gazu łupkowego rozpocznie się po trzech latach.Według obserwatorów – na przykład byłego ministra gospodarki Janusza Steinhoffa – Polska miałaby dzięki eksploatacji szansę na uniezależnienie się od zagranicznych dostaw surowca, a uruchomienie produkcji wpłynęłoby na spadek cen na rynku krajowym.
Tymczasem w 2015 roku zaczęli wycofywać się zagraniczni inwestorzy, a polskie przedsiębiorstwa państwowe PGNiG i PKN Orlen porzuciły swoje projekty w ubiegłym roku.
Sensacja! Angela Merkel pokłóciła się z Thilo Sarrazin’em!
(…)
Angela Merkel: Jeśli edukacja i integracja staną się dostępne, to ludzie, np. z Syrii, którzy znaleźli u nas schronienie, wynagrodzą to naszemu krajowi.
Thilo Sarrazin: Wręcz przeciwnie: w istocie rzeczy problem edukacji w Niemczech, to właściwie problem islamskich emigrantów. To właśnie oni, jako jedyni spośród emigrantów, mają w większości problemy językowe i jednocześnie stanowią istotną część nizin społecznych w Niemczech, która żyje z zasiłków, a ich dzieci mają największe problemy w procesie edukacyjnym.Pośród wszystkich innych emigrantów to właśnie ta grupa odpowiada za 70 do 80% wszystkich problemów związanych z edukacją, rynkiem pracy, świadczeniami socjalnymi i przestępczością.
Merkel: Zapewniam Pana, pokonamy trudności, jeśli w pewnych obszarach będziemy bardziej elastyczni i odejdziemy od ogólnie przyjętych surowych wymagań, żeby chociażby wystarczyło nauczycieli niemieckiego dla uciekinierów. Musimy zacząć troszeczkę improwizować, zatrudnijmy może emerytowanych nauczycieli i pedagogów, albo studentów.